Witaj w mojej Manufakturze!
Moja historia.
Wszystko zaczęło się od… potrzeby oddechu. Od momentu, kiedy poczułam, że chcę żyć wolniej, bardziej świadomie i bliżej natury. Szukałam prostych rytuałów, które dają spokój, i przedmiotów, które mają znaczenie – nie tylko ładnie wyglądają, ale też są dobre dla mnie, dla mojej rodziny i dla środowiska.
Pierwszą świecę zrobiłam dla siebie. Później dla bliskich. A potem… to już poszło samo. Pokochałam proces tworzenia – od topienia wosku, przez dobieranie zapachu, po nalewanie go do szklanego słoika, który kiedyś służył zupełnie czemuś innemu. Z czasem ta pasja zamieniła się w coś więcej – w sposób na życie i małą markę z wielkim sercem.
Dziś tworzę świece sojowe w duchu zero waste – z naturalnych składników, bez zbędnego plastiku, w opakowaniach, które można wykorzystać ponownie. Każda świeca to część mnie, mojej estetyki i przekonania, że możemy wybierać rzeczy mądrze, lokalnie i z troską o świat, w którym żyjemy.
Manufaktura u Marty to nie tylko świece na długie jesienne i zimowe wieczory ale to też wianki wyplatane z ziół i kwiatów z mojego ogrodu, zbierane na łąkach, i starannie suszone by zachowały swoje walory, szyszki i żołędzie przyniesione z lasu.
A kiedy powstał mój pierwszy wianek? … nie pamiętam, bo było to tak dawno. Odkąd sięgam pamięcią zawsze robiłam wianki, są one wpisane w tradycje rodzinną , wpisane w codzienność. Wszystkiego nauczyła mnie babcia, krok po kroku, bez pośpiechu – Zawsze zaczynaj od serca, nie od końca – mówiła, biorąc w dłonie pierwszy pęd wierzby. – Jak spleciesz początek, cała reszta pójdzie sama.
Dziś kiedy tworzę taki wianek to trochę jak rozmowa z babcią. Powracają wspomnienia, zapachy i kolory dzieciństwa — dłonie, które pokazują, jak splatać gałązki, dźwięk nożyczek. Na nowo słyszę nasze śmiechy.
Nie jestem wielką firmą. Jestem osobą, która wierzy, że to, co robimy z sercem, ma sens.